Chevrolet HHR SS - nadjeżdza rakieta w stylu retro

Do tej pory, Chevrolet HHR SS znany nam był ze zdjęć szpiegowskich i skąpych zapowiedzi Chevroleta. W końcu, firma przestała nas dręczyć i ujawniła najszybszą odmianę HHR, czyli wersję SS.

Zgodnie z zapowiedziami, pod maską znajdziemy silnik 2.0 z turbodoładowaniem. Daje nam to władzę, nad dorodnym stadem 260 koni mechanicznych. W połączeniu z manualną skrzynią biegów, pierwszą setkę osiągniemy po 6.3 sekundy.

Gdyby ktoś z Was miał pobliską piekarnię, oddaloną od domu o ¼ mili, śpieszę donieść, że dojazd do niej zajmie Wam 14.8 sekundy. Całkiem nieźle, jak na gablotę w stylu retro.

Zawieszenie naszego amerykańskiego bohatera jest bardzo europejskie. Wygląda na to, że testy Chevy HHR SS na Nurburgringu, były owocne i nie chodziło tylko o pretekst, by pozwiedzać niemieckie landy. W precyzyjnym prowadzeniu HHR SS, na pewno pomogą 18 calowe kołe, obute w niskoprofilowe opony Michelin 225/45/18. Na naszych dziurawych drogach, wytrzymają pewnie tydzień. Jak przystało na odmianę SS -różni się ona od standardowej wersji detalami wnętrza i karoserii.Nawet mniej rozgarnięci miłośnicy czterech kółek, odnajdą na drzwiach znaczek SS. Innych, pewnie zainteresuje dodatkowy wskaźnik pokazujący ciśnienie doładowania, rasowo zamontowany na przednim słupku. Co jeszcze? Inny grill, inne zderzaki, brak relingów dachowych i wszystkie detale w kolorze nadwozia. We wnętrzu witają Nas sportowe fotele z wyszytym logo SS. Takie subtelne przypomnienie, że mamy pod maską 260KM i nie powinniśmy zawahać się ich użyć. Co tu dużo mówić, autko prezentuje się smakowicie.

Teraz pora na łyżkę dziegciu w tej beczce miodu. Chevrolet nie planuje oferować wersji SS w Europie. Ciekawe dlaczego? W końcu limity prędkości na autostradach mamy sporo wyższe, niż w Ameryce. Na szczęście, prywatny import nie jest jeszcze na świecie zakazany…