Lincoln ma chrapkę na Mustanga

Wygląda na to, że Lincoln zaczyna sobie śmielej poczynać. Niestety, nie na rynku ale wobec starszego brata u którego siedzi w kieszeni, czyli Forda. Luksusowa marka domaga się dostępu do platformy na której zbudowana zostanie kolejna generacja najsłynniejszego Forda w ofercie czyli (baczność!) Mustanga (spocznij!). Krok z punktu widzenia Lincolna jak najbardziej zasadny. Marka, która ma ambicje sięgające nawet klasy wyższej w swoim portfolio ma w tej chwili modele, które są tak naprawdę Fordami z założonym na głowę tupecikiem i kilkoma błyskotkami mającymi odwrócić uwagę od rodowodu modeli. Napęd na przód w tej klasie to powód raczej do wstydu. I tutaj dochodzimy do Mustanga. Auto o konkretnym rodowodzie, napędzaną tylną osią - to niezła baza do zbudowania luksusowego auta, zdolnego do walki z Cadillac’iem i BMW. Przypomnijmy, że kolejna generacja Mustanga będzie miała zdecydowanie bardziej nowoczesne zawieszenie od obecnego modelu - zatem w starciu z renomowanymi rywalami nie powinna być chłopcem do bicia. Jeżeli Ford naprawdę chce wyrwać Lincolna z zaklętego koła nie powinien się zbytnio opierać. Ostatnio dość ostro inwestuje w Lincolna (jedną z ofiar była marka Mercury - zaoszczędzone środki trafiły w głównej mierze do Lincolna). Przypomnijmy, że niedawno powstało imponujące centrum designerskie pracujące wyłącznie na potrzeby Lincolna. Co więcej, marka bardzo chętnie inwestuje w młodych projektantów - wierząc, że będą oni w stanie tchnąć nowy duch w skostniały wizerunek tej szacownej marki. Nie myślcie jednak, że Lincoln jest w rękach żółtodziobów. Niedawno do Lincolna przeszedł jeden ze stylistów odpowiedzialnych za spektakularną transformację Cadillac’a. Czy zatem Lincoln wypłynie na spokojniejsze wody? Łatwo nie będzie, ale po sprzedaży swoich europejskich aktywów (Jaguar), jedyną marką mającą papiery na wyższą klasę pozostał właśnie Lincoln. Jest zatem o co walczyć…