Auta amerykańskie  »  Temat miesiąca  »  Ford Mustang - historia kołem się toczy
Ford Mustang

Ford Mustang - historia kołem się toczy

2007-02-08 - K. Lewandowski     Tagi: Muscle cars, Ford, Mustang

Ford Mustang to chyba najbardziej kultowy amerykański samochód osobowy. Oczywiście można się kłócić, że Corvette zasługuje na ten zaszczytny tytuł, albo Dodge Challenger czy Charger, może Plymouth Barracuda.

Pamiętajmy jednak, że gdy Mustang wchodził do produkcji, w Stanach Zjednoczonych produkowano jeden samochód sportowy - Chevroleta Corvette - oczywiście sportowy według amerykańskich standardów. W Europie samochód mający popychaczowy silnik V8 w połączeniu z piórowym resorem poprzecznym z przodu i sztywnym mostem z tyłu znajdował się daleko od standardów wytyczanych przez konstrukcje Ferrari czy nawet Mercedesa. Wracając jednak do Stanów, Corvette była droga, raczej niewielu młodych ludzi mogło sobie na nią pozwolić. Tę szansę wykorzystał genialny menadżer Forda: Lee Iacocca i tak w 1964 roku pierwsze Mustangi zaczęły się sprzedawać jak świeże bułeczki. Nowoczesny wygląd, chwytliwa nazwa i logo i szeroka kampania reklamowa, spowodowały, że juz dwa lata później sprzedano milionowy egzemplaż Mustanga. Składając zamówienie, klient mógł wybierać wsród dostępnych opcji - silniki, skrzynie biegów, zawieszenia, koła, elementy wnętrza - w latach '60 niewielu producentów pozwalało na takie fanaberie.

Pierwsza generacja, produkowana w autach 1964-1966, zbudowana była w dużej mierze na podzespołach Forda Falcon. Warto odnotować, że już w 1965 roku, swoje palce zaczął maczać słynny Carroll Shelby - budując Mustanga Shelby GT-350.

Druga generacja - 1967-1968 wprowadziła niewiele zmian w wyglądzie, Shelby dalej wyciskał prawdziwą MOC, co zaowocowało powstaniem Mustanga Shelby GT-500, a Steve McQueen testował wytrzymałość wersji Fastback w słynnej scenie pościgu z filmu "Bullitt".

I to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje zainteresowanie Mustangami. Fastback z 1968 roku jest najlepszy i basta :)

Jednak z kronikarskiego obowiązku dopiszę jeszcze kilka zdań o tym jak koncern Forda przez lata obniżał zawartość Mustanga w Mustangu, żeby w końcu w 2005 roku pójść po rozum do głowy i... przygotować kopię Fastbacka z 1968 roku!

Ale po kolei. Po drugiej generacji, jak to często bywa, pojawiła się trzecia generacja, produkowana w latach 1969-1970 wraz z nią dziki koń ze środka atrapy pobiegł w prawo i zmienił się w kucyka (logo zostało zmniejszone). W ramach rekompensaty dołożono dwa dodatkowe reflektory - ale widać projektanci nie mogli się dogadać czy mają byc montowane w atrapie chlodnicy, czy po jej bokach. Kompromis - czyli dwa reflektory w atrapie i dwa poza nią wygląda to... no cóż na pewno wygląda to oryginalnie. Dzięki większym szybom poprawiła się także widoczność. Już w 1970 roku Ford zredukował koszty nie montując dwóch skrajnych reflektorów. W miejscach po reflektorach zostały dziury - które ktoś nieobeznany z tematem mógłby uznać za wloty powietrza. Konia przeprowadzono znów na środek atrapy. Oprócz psucia wyglądu konstruktorzy kombinowali z silnikami. Dzięki temu powstały trzy wersje: Mach 1, Boss 302 i Boss 429, te typowo amerykańskie, skromne nazwy oznaczały na przykład, że jakimś cudem panowie wykombinowali jak wydusić całe 290 koni z 5 litrowego V8. Zdolnym konstruktorom udało się też zainstalować klimatyzację, tym samym przyczynili się do zmniejszenia o połowę sprzedaży wersji cabrio. W 1970 roku Shelby zabrał swoje zabawki i zerwał współpracę z Fordem, prawdopodobnie dlatego, że widział co przyniesie rok 1971.A w 1971 roku zadebiutowała czwarta generacja. Mustang biegnący po atrapie podbiegł tak daleko, że prawie go nie widać. Pracownicy Forda musieli przymocować go trójkolorowego (barwy flagi Stanów Zjednoczonych, a jakże) paska blachy, żeby w ogóle dało się zainstalować znaczek na atrapie. Samochód jeszcze bardziej przytył, a wchodzące powoli normy czystości spalin ograniczyły dążenia do wyciskania kolejnych koni mechanicznych. W roku 1973 zaprzestano produkcji kabrioletów - tak - klimatyzacja bywa szkodliwa.


To co działo się z Mustangiem w latach 1974-1978 (piąta generacja), można tłumaczyć kryzysem paliwowym - jednak najlepiej byłoby przemilczeć. W telegraficznym skrócie: pojawił sie Mustang II. Miał on tyle wspólnego z prawdziwym Mustangiem, co Chevrolet Lacetti z Chevroletem Corvette. Proponowano do niego ekonomiczne, cztero- i sześcio-cylindrowe silniki o mocach od 88 do 140 koni. Doszło do tego, że w Stanach pojawiła się wersja Ghia - biedni amerykanie pewnie nie wiedzieli, że to włoska firma stylistyczna. To z resztą i tak nie ma znaczenia, bo są przekonani, że Włochy leżą gdzieś w Utah albo Nebrasce.


Szósta generacja pojawiła się w 1979 roku. Widać wyraźnie wpływy europejskie - brak chromów, dużo plastiku, tylne światła ukryte za atrapkami przypominającymi osłony przeciwsłoneczne tylnej szyby, uwielbiane w tych czasach przez właścicieli Wartburgów. Moda Disco pełną gębą. Nawet konik z atrapy zorientował się o co chodzi i uciekł, robiąc miejsce jajowatemu znaczkowi Forda. Jedyna dobra wiadomość to powrót kabrioletu w 1983 roku.


Konika udało się złapać dopiero w 1994 roku, wraz z siódmą generacją Mustanga. Fabryka Forda kupiła wtedy nowe, bardzo fajne maszyny wtryskowe do tworzyw sztucznych, co widać patrząc na ten model. Spoilerki, progi. Plastik - wszędzie plastik. Do tradycji nawiązuje jedynie wnętrze - z deską rozdzielczą przypominającą kształtem tę z klasycznych modeli. Zdesperowani redaktorzy magazynu "Car and Driver" przyznali mu w 1996 roku tytuł Car of the Year.


Na 35 urodziny Mustanga Ford przygotował ósmą generację - 1999-2004. Nowa stylistyka, nazwana New Edge, ograniczyła się do zeskrobania krągłości z siódmej generacji. W 2000 roku pojawiła się 385 konna Cobra R, z sześciobiegową skrzynią, fotelami Recaro, sprężynami Bilsteina, amortyzatorami Eibacha - cóż - prawdziwy, amerykański Muscle-Car. Warto wspomnieć, że w 2001 roku pojawiła się kolejna limitowana edycja - Bullitt. Niesposób nie zauważyć pięknego lakieru - identycznego jak w Fastbacku McQueena i... na tym podobieństwa się kończą. Specjalista dopatrzy sie jeszcze podobnego wzoru felg - ale na tym zdecydowanie koniec.


Dziewiąta generacja. Rok 2005 przyniósł nam zupełnie nowego Mustanga - tak pewnie brzmiał slogan reklamowy. A było to tak: w 2000 roku wszedł do kin film "60 sekund", w którym Nicolas Cage z trzęsącymi się dłońmi i kolanami dotykał prawdziwego Mustanga GT500 z lat '60 i nazywał go pieszczotliwie Eleonorą. To musiało zaboleć panów z Forda - krzyczeli - Nikolasie - a nasze New Edge, a fotele Recaro i amortyzatory Bilsteina - jak możesz. Ale Nicolas nie dał się przekonać. Wiec chłopaki w Fordzie pobiegli do piwnicy, odgrzebali plany Fastbacka i tak historia zatoczyła koło i powstał obecnie produkowany Mustang.


Nawet Caroll Shelby splunął przez ramię i zabrał się za grzebanie przy nowym modelu. Tak powstał zupełnie nowy Mustang Shelby GT500. I na tym kończy się nasza historia i tak się zagalopowałem, bo miałem pisać o klasykach. Ale jak się nie zagalopować pisząc o Mustangu...




Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
1

Komentarze do:

Ford Mustang - historia kołem się toczy

Ford Mustang - historia kołem się toczy
otis 2011-08-17 15:54
Widac wyraźną stronniczość autora, i po wybraniu swojego ulubionego fastbacka 68, na którego zresztą pewnie nie może sobie pozwolić, leje z góry na dół na wszystkie inne mustangi. typowo wzrokowa-plakatowa fascynacja kogoś kto nigdy nie miał mustanga.