Auta amerykańskie  »  Temat miesiąca  »  Dodge Challenger - reaktywacja
Dodge Challenger

Dodge Challenger - reaktywacja

2008-05-27 - R. Bednarz     Tagi: Dodge, Muscle cars, Challenger
Świat pełen jest szaleńców zakochanych w odjazdowych brykach. Ciekawie robi się jednak wtedy, gdy stan ten udziela się również producentom aut. I właśnie podobne uniesienia przeżywa Chrysler. Po oderwaniu się od cycka, a może raczej zerwaniu ze smyczy Daimlera, już samodzielnie dokończył auto, które wprawia w ekstazę każdego, kto ma choć trochę benzyny we krwi. Wyobraźcie sobie, że wypuszcza na rynek dwudrzwiowe auto, które spalaniem spokojnie równa się do Dodge Durango i to w czasach, gdy benzyna kosztuje 4 dolary za galon. I jak można nie kochać Chryslera? Nie można! Za nowe wcielenie Dodge Challengera jesteśmy w stanie wybaczyć mu praktycznie wszystko. Odkupił swoje winy z przeszłości. Dlaczego Dodge Challenger?
Dobre pytanie! Każdy wyznawca kultu pod wezwaniem MOPAR wie, że Challenger to nie jedyne auto godne uwagi. Charger, Barracuda, Superbird - mówi Wam to coś? Pewnie tak. A jednak to właśnie Challenger został wskrzeszony w sposób zjawiskowy. Wystarczy porównać nowego Chargera i Challengera by stwierdzić, które z nich ma więcej szczęścia. Pamiętajmy, że Challenger to auto, które było produkowane zaledwie przez 5 lat!
I to kiedy! W latach 70-tych ubiegłego wieku. Czy jankesi wychowani na Nintendo mogą go jeszcze pamiętać? Okazuje się, że mogą. Podobnie jak my, oddzieleni wielką wodą, a w czasach świetności Challengera również jedynie słusznym ustrojem socjalistycznym. Dlaczego zatem pamiętamy Challengera?
Dodge ChallengerDodge Challenger
Cóż, wystarczą dwa słowa - „Vanishing Point”. Film z rockową muzyką w tle i szalejącym Challengerem w roli głównej, z miejsca uczynił auto obiektem kultu. Czy możemy nie znać tego filmu - tym bardziej, że koleś za kierownicą Dodge’a miał swojsko brzmiące nazwisko Kowalski? „Vanishing Point” uczynił Challengera nieśmiertelnym i basta. Kto nie widział jeszcze tego kultowego filmu, powinien niedopatrzenie to jak najszybciej nadrobić.

Chłopcy z ferajny...
Wiemy już dlaczego Challenger. Ale dlaczego teraz? Ponad 30-lat w uśpieniu i nagle jest!? Tutaj musimy oddać honor Mustangowi. Bez niego nie byłoby Challengera takiego jakim jest. Najnowsza generacja Mustanga otworzyła oczy Chryslerowi i GM.Ludzie tęsknią za klasyką i czasami - gdy amerykańskie muscle i pony cars rozdawały karty na bezkresnych szosach Ameryki. Najnowszy Dodge Challenger bije Mustanga, ale wiele mu zawdzięcza… I zawsze będziemy o tym pamiętać - również wtedy, gdy swoją premierę będzie miał Chevrolet Camaro.
Dodge ChallengerDodge Challenger
Pusta skarbonka...
Wróćmy jednak do Chryslera, bo przecież Ford wskazał tylko kierunek. Tutaj pojawia się wspomniane wcześniej szaleństwo. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Pomyślcie… Chrysler ostatnie lata ma chude - delikatnie mówiąc. Traci udziały w rynku i gotówki ma tyle co przeciętny dzieciak w skarbonce.
Dodge ChallengerDodge Challenger
Nie ma czasu ani pieniędzy, by olśnić rynek wyrafinowanym autem z niesamowitym napędem hybrydowym, czy innymi cudami nowoczesnej techniki. Ma za to kawał pięknej historii i… skwapliwie z niej korzysta! W ciągu 21 miesięcy i nakładem 151 mln $ powstaje auto, które wstrząsnęło Ameryką.Zatrzymajmy się na chwilę na zielonym. 151mln $ to śmieszna suma. Kiedyś Mercedes wydał 100mln na opracowanie systemu wycieraczek. Już dostrzegacie jak piekielnie sprytny był Chrysler? Za grosze zrobił auto, o którym mówią wszyscy i wszędzie. Klasyczny 'halo car' na miarę Vipera, który w dodatku na siebie zarobi...A wystarczyło posłuchać co ludziom w duszy gra i dowiedzieć się za czym tęsknią…
Dodge ChallengerDodge Challenger
Wizja...
Myli się jednak ten kto myśli, że łatwo było. Nowy Dodge Challenger zanim dostał zielone światło, był mocno sceptycznie przyjęty przez wierchuszkę Chryslera. Zarzut był ciekawy. Auto jest zbyt podobne do przodka z lat 70-tych. Dopiero, gdy postawiono koncept obok przodka okazało się, że nowy Challenger jest jedyny w swoim rodzaju.Owszem czerpie z wzorca, ale w sposób genialny i wyjątkowy. I faktycznie! Dodge Challenger z 1970 roku wydaje się być autem delikatnym lub wręcz filigranowym, gdy skonfrontujemy go z współczesnym jego wcieleniem. Detale nowego Challengera przenoszą nas wprost w lata 70-te ubiegłego wieku. Jednocześnie, Dodge emanuje nowoczesnością.Jak oni to zrobili? Nie wiemy, ale jest to prawdziwe mistrzostwo świata i trzeba bić pokłony przed Pacifica Design Studio - bo to właśnie ludzie tam pracujący stoją za projektem Challengera. Tutaj mała dygresja… Chrysler pięknie się odwdzięczył za wspaniałą robotę - niedawno kalifornijskie studio zostało zamknięte. Rozumiecie, cięcie kosztów i racjonalizacja - bełkot typowy dla smutnych panów w garniturach z kalkulatorem w kieszeni…Kardiologia...
Przejdźmy jednak do weselszych tematów… Wszyscy wiemy, że nawet najpiękniejsza karoseria sama nie jeździ. Skupmy się więc na serduchu naszego zawodnika. Czy też macie uśmiech na twarzy? My mamy od ucha do ucha. Znowu Chrysler zaszalał.Powtórzymy - w czasach, gdy ceny benzyn biją kolejne rekordy, Chrysler wpakował pod maskę naszego maleństwa prawdziwe HEMI V8. Czy aby jednak na pewno jest to szaleństwo? A może to przejaw geniuszu? Tak, to lepsze słowo.

Aby zaczarować ludzi magią muscle cars, nieodzownym atrybutem jest silnik V8. I tutaj Chrysler nie ma się czego wstydzić. Proponuje to co ma najlepsze na składzie. Powtórzmy zatem razem - HEMI!!! Prawda, że pięknie brzmi? Na żywo jeszcze lepiej…Ready...
Po raz pierwszy nowy Dodge Challenger został pokazany światu podczas wystawy w Detroit 26 stycznia 2006 roku. Bez dwóch zdań to była jego wystawa i właściwie pozostałe auta robiły za mało znaczący tłum.

Mówiąc brutalnie - przyjechała banda statystów. Połowa z nich, zastanawiała się nad spakowaniem manatków i powrotem z płaczem do domu. Druga połowa, zaczęła żarliwie modlić się, by ten piekielny Dodge zniknął. Cud jednak nie nastąpił… Przepiękny Dodge Challenger ukradł całe show, a Chryslera utwierdził w przekonaniu, że jest na dobrej drodze.Steady...
Niepokój jednak pozostał. Wiecie jak to jest z autami koncepcyjnymi. Chorują one często na przedziwną chorobę zwaną „międzyczasem”. Objawy są takie, że w czasie który upłynie od wystawy do momentu seryjnej produkcji, auta przechodzą przedziwną metamorfozę, podczas której zmieniają się z ósmego cudu świata w… przeciętnej urody kawał złomu na czterech kołach…

Czekaliśmy zatem na to, co ostatecznie zaserwuje nam Chrysler… W międzyczasie, przybył środkowy słupek, zmienił się grill, lampy, przybył spoiler. „Międzyczas” przebiegał jednak bez większych komplikacji, a my przecieraliśmy oczy ze zdziwienia…

Go!
W końcu, 6 lutego 2008 roku miała swoją premierę finalna wersja Dodge Challengera i to od razu w topowej odmianie SRT-8! Auto ponownie zachwyciło wszystkich bez wyjątku. Owszem, zdarzył się niemiły zgrzyt, gdy zaprezentowano wnętrze auta. Tutaj choroba, o której objawach pisaliśmy dała znać o sobie… Po pięknym wnętrzu wersji koncepcyjnej pozostało tylko wspomnienie. Wszystko to jednak z nawiązką wynagrodziła nam karoseria auta i mocarne serducho.

Nadwozie wersji finalnej, dla wielu obserwatorów było nawet ładniejsze, niż w wersji koncepcyjnej auta. No i silnik! Boski HEMI V8 o pojemności 6.1 litra i mocy 425KM. A propos mocy… Pamiętacie ile koników miała słynna odmiana 426 Challengera z 1970 roku? Również 425KM. Przypadek? Być może. W każdym razie, my bardzo lubimy takie przypadki…

Co jeszcze możemy powiedzieć o SRT-8? Napęd na tył to chyba oczywiste. Gdyby było inaczej, nie zawracalibyśmy sobie głowy opisując Challengera, bo w tym czasie szukalibyśmy okazji, by uścisnąć dłoń decydentom Chryslera… w ciemnej uliczce.

Skrzynie biegów dotrzymują kroku silnikowi. Mamy do wyboru 6 biegowy manual, lub 5 biegowy automat. My polecamy oczywiście manual, ale w przypadku tego auta skrzynia automatyczna nie jest łamaniem reguł. Potężny V8 doskonale poradzi sobie w parze z automatem.

W porównaniu do przodka z lat 70-tych, auto mocno utyło. Jest sporo większe, a elektronika i bezpieczeństwo trochę waży. Poza tym, pamiętacie te marne 151 mln $ wyłożonych na projekt Challengera? Wbrew pozorom, odchudzanie auta jest bardzo kosztowne...

Hamuje i skręca...
Na szczęście nie oszczędzano na zawieszeniu i hamulcach. W tych kategoriach nowego Challengera dzielą od przodka lata świetlne. Protoplasta kochał długie proste. Zakręty i hamowanie to było zło konieczne, a dla kierowcy chwila prawdy… Czasem bardzo brutalnej i okraszonej chrzęstem gniecionej blachy. Cóż, takie właśnie są amerykany z tamtego okresu - najważniejszy był silnik. Cała reszta to dodatki, którymi nie zawracano sobie zbytnio głowy.

Nowy Challenger potrafi doskonale hamować. Zresztą ta działka znalazła się w rękach specjalistów z firmy Brembo, a ci znają się na rzeczy. Challenger nauczył się, a nawet polubił skręcać. Na szczęście nie jest to bezduszna maszyna, pokonująca zakręty z gracją pojazdu szynowego.


Gdy trzeba, zarzuci tyłkiem przypominając kierowcy o rodowodzie Challengera. Bo Dodge jeździ po… amerykańsku. Auto nie jest przesadnie sztywne - dzięki temu komfort podróżowania jest na zaskakująco wysokim poziomie, a jednocześnie zakręty auto potrafi brać z fantazją godną przodków. Wniosek? Dodge Challenger to nie jest auto sportowe. I nie jest to jego wada - bo era muscle cars nie ma wiele wspólnego z autami sportowymi. Kto myśli inaczej jest po prostu w błędzie.

Półdarmo...
Dodge Challenger SRT-8 został wyceniony na 38,000$. Znajdźcie inne auto o takiej mocy i ładunku emocjonalnym w takiej cenie, a zasłużycie na miano „poszukiwacza roku”. Tylko nie wysyłajcie do nas listów z wołaniem o pomoc, gdy po kilku latach poszukiwań wciąż będziecie w jakimś ciemnym lesie… SRT-8 został wyceniony bardzo przyzwoicie.

Świadczy o tym również fakt, że cała produkcja przewidziana na rok 2008, czyli 6800 sztuk rozeszła się na pniu. Zresztą to określenie to eufemizm. Ludzie zabijali się o to, by znaleźć się na liście szczęśliwców czekających na auto. I to gdzie? W Ameryce, gdzie dealerzy błagają na kolanach, by wstąpić do ich salonów… By obraz był pełny dodajmy, że pierwszy egzemplarz został zlicytowany za 400,000$.No dobrze a co w przypadku, gdy nie mamy tych marnych 38,000 dolarów? Na szczęście, Chrysler pomyślał również o tych nieszczęśnikach. W odwodzie czekają jeszcze dwie wersje auta.
R/T
Challenger R/T to zawodnik niemal równie mocny jak SRT-8. Posiada wszystkie jego atrybuty. Porównując Challengera do boksera, wersja R/T również nokautuje, choć dopiero drugim ciosem. Ale nokaut to nokaut, nie? Pod maską Challengera R/T mamy oczywiście HEMI V8, tym razem jednak o pojemności 5.7 litra. Moc to 375KM.


Dodge Challenger SRT-8


Jeżeli myślicie, że to za mało, by tył auta wyprzedził przód, a opony po chwili stały się bezwartościowym kłębowiskiem gumy i drutu, zapewniamy, że wystarczy… z dużym zapasem nawet. Co do zmiany biegów - R/T dysponuje identycznym zestawem jak SRT-8. Pamiętajcie jednak, że 50KM mniej skłania nas tym bardziej w kierunku manualnej zmiany przełożeń.

Mamy nieodparte wrażenie, że wersja R/T to będzie prawdziwy hit. Oferuje niemal to samo co SRT-8 za cenę sporo niższą. Jaką? Tego jeszcze nie wiemy. Możemy jednak założyć, że będzie oscylować w okolicy 30,000$. Na razie, jest to jednak wróżenie z fusów. R/T pojawi się w salonach dopiero w drugiej połowie 2009 roku…

SE
…Podobnie jak najtańsza odmiana SE. Co ciekawe, w latach 70-tych XX wieku, tak ochrzczona była "luksusowa" odmiana Dodge Challengera. Pamiętacie te klimaty? Tapicerka z dermy zastąpiona prawdziwą skórą, kilka mniej lub bardziej przydatnych gadgetów i mamy wersję lux. Teraz - Challenger SE to najniższy stopień wtajemniczenia.

Karoseria pozostała niemal bez zmian w stosunku do starszych braci. Niestety, pod maską zaszła typowa w takiej sytuacji rewolucja. HEMI usunął się w cień, a jego miejsce zajął ulizany i grzeczny silnik V6. Jego pojemność to 3.5 litra a moc to 250KM. W dodatku do dyspozycji będziemy mieli wyłącznie skrzynię automatyczną.

Zalety? Niskie spalanie i przystępna cena - około 23,000$. Jednak jeżeli ktoś kocha erę muscle car powinien od razu sobie odpuścić Challengera SE. No chyba, że szuka stylowej bryki dla żony, by miało biedactwo czym jeździć na zakupy.



Gdy SRT-8 to za mało…
Z pomocą przyjdą firmy tuningowe. Dodge Challenger postawił je wszystkie na baczność. Do tego stopnia, że kilka z nich postanowiło wyrwać się z czułych ale i zaborczych objęć Forda i zająć się również Challengerem. Stało się tak w przypadku uznanych tunerów jak Saleen czy Roush.

Oczywiście, tunerzy bardziej przywiązani do Dodge (jak choćby Hennessey) również nie pozostają bezczynni. Na obecną chwilę zapowiadane są pakiety, które podniosą moc naszego bohatera do co najmniej 700KM. To pewnie nie koniec. Zresztą, tak naprawdę nie ma to większego znaczenia…

Co w duszy gra…
Fenomen muscle cars nie polega tylko na liczeniu koni mechanicznych. To także pewna filozofia, oparta na niewysilonym przecież silniku V8, który nieśpiesznie wybija rytm jazdy. Tutaj nie ma pogoni za prędkością maksymalną.

Liczy się moment obrotowy, który potrafi z autem zrobić cuda praktycznie w miejscu. Taki jest właśnie nowy Dodge Challenger. Nie będzie walczył na torze z Nissanem GT-R o ułamki sekund. Zapewni jednak autentyczną radość, temu kto rozumie i kocha amerykańskie auta. Nieprzypadkowo, Chrysler strojąc układ wydechowy naszego bohatera chciał, by przypominał jak najbardziej pierwowzór z 1970 roku... 

Dodge Challenger jest jak widokówka, która dotarła do adresata po 35 latach błąkania się po świecie. Cieszmy się nim póki jest…



Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
3

Komentarze do:

Dodge Challenger - reaktywacja

ARON
Dodge Challenger - reaktywacja
ARON 2008-10-06 23:17
Jak kogoś interesuje prospekt najnowszego Chally'ego... http://www.americar.de/galerie/id=127 - zwróćcie uwagę na ciekawe akcesoria MoPar'a!
Dodge Challenger - reaktywacja
chuck norris 2012-08-05 10:50
ale amerykańska bryka ale szczerze starszy był lepszy
Dodge Challenger - reaktywacja
Sezamek 2012-08-06 21:20
Jak dla mnie bajka.